ebook; pobieranie; download; pdf; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Hipokryzja to wstydliwość łajdaka. Demostenes
Strona startowa sciaga (2) Osacz3ni Zimowy bal
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Harry zajrzał jeszcze w kilka miejsc nim w końcu znalazł to, czego szukał.- Idealnie!  Zamruczał na głos, rozglądając się dookoła.Potem zamknął za sobą drzwi.***Tom szedł długim korytarzem otwierając i zamykając kolejne drzwi.- Harry!  Wołał co jakiś czas.W końcu odwrócił się do towarzyszącego mu mężczyznyz niezadowoloną miną. Przecież kazałem ci go pilnować!- Prze& przepraszam, panie.Odwróciłem się tylko na chwilę, a jego już nie było.Wydukał Ray, odrobinę obawiając się o swoje życie.Lord wyglądał na naprawdęzdenerwowanego.Tom zignorował go i zszedł po schodach.Nagle przypomniał sobie co zdarzyło się ostatnim razem, kiedy Harry zniknął mu z oczu.Czuł, jak panika powolibierze w nim górę. Harry!  Zawołał jeszcze głośniej.- Co!?  Doszedł ich miękki głos Harry ego, skądś u góry.Tom odwrócił się momentalnie i spojrzał w górę schodów.Harry stał tam, opierał się oporęcz i wyglądał na dość znudzonego.Tom odetchnął z ulga.- Tutaj jesteś.Uszka Harry ego uniosły się szybko.Doskonale wyczuł napięcie uchodzące powolisylwetki kochanka.Zbiegł po schodach i wlazł Tomowi na ręce.- Szukałeś mnie?- Tak.Gdzieś ty był?- Grałem.- Ale nie było cię w pokoju z telewizorem. Powiedział Tom miękko, trzymając goblisko siebie, jakby nie chciał go znowu zgubić.- Hmmm& potem poszedłem do łazienki.- Rozumiem. Powiedział Tom, stawiając Harry ego na podłodze.Spojrzał w oczyuśmiechającemu się niewinnie Harry emu i natychmiast zrozumiał, że jego maleństwokłamie.Nie wiedział tylko, z jakiego powodu.Harry odwrócił wzrok, unikając przenikliwego spojrzenia Toma.Spojrzał na Reya,opierającego się o framugę najbliższych drzwi.- Miałeś przeze mnie kłopoty?  Tom przerwał wpatrywać się intensywnie w Harry ego izerknął na swojego podwładnego.- Nie, nie ma kłopotów.Ale jego zadaniem jest doglądanie ciebie i ochrona, w razie,gdyby działo się cos niedobrego.Ale nic nie może zrobić, jeżeli sam mu uciekniesz.Harry opuścił uszka zgaszony.- Rozumiem.Przepraszam.- Dobrze, niestety, teraz muszę wracać do pracy. Gdyby Ray nie przyszedł i niepoinformował go o zniknięciu Harry ego, pewnie miałby już wolne.- Dlaczego? Nie możesz ze mną pograć?  Zapytał Harry, wlepiając w niego swojenajniewinniejsze spojrzenie.- Nie teraz.Pózniej, dobrze?  Zapytał, tarmosząc lekko czarne uszka.- Dobrze. Odpowiedział Harry w końcu, niezadowolony.- No.I nie znikaj już więcej, dobrze?- Tak.Nie będę uciekał. Podszedł do Raya i chwycił go za rękę.Potem pociągnąłmężczyznę w kierunku schodów. Chodz, zagramy w coś.Tom też nie był zbyt zadowolony, że teraz nie może być ze swoim małym gryfonem, aletylko patrzył, jak jego kochanek się oddala.- Gdzie się chowałeś?  Zapytał sam siebie.Wiedział, że Harry coś przed nim ukrywa jużod jakiegoś czasu.Nie wiedział tylko, czy powinien się tym martwić, ale na pewno go tonie cieszyło.Spojrzał na zegarek i westchnął.Cokolwiek to było, będzie musiałozaczekać.Spotkanie ze Zmierciożercami miał za kilka minut.***Harry patrzył z niechęcią na Raya siedzącego na taborecie tuż przy drzwiach.Terazoglądał telewizję, ale gryfon wiedział, że cały czas go obserwuje, kątem oka.Niezostawił go samego nawet na chwilkę.Harry próbował uciec, ale bezskutecznie.To było denerwujące.Harry ziewnął szeroko i Ray spojrzał na niego od razu.- Jestem zmęczony.Idę się zdrzemnąć.Ray skinął głową, wyłączył telewizor i podążył za Harrym do sypialni.- Idziesz na to spotkanie?  Zapytał chłopak niewinnie, wchodząc na łóżko.- Tak, jeśli jeszcze trwa.- Aha, dobrze. Ziewnął znowu. Powiedz Tomowi dobranoc ode mnie. Szepnął,zwijając się w kłębek pod kocykiem.- Powiem.Dobranoc, Harry.- Branoc. Wymruczał chłopak śpiąco.Ray wyszedł, zamykając za sobą drzwi i zszedł na dół, tam gdzie zazwyczaj odbywałysię spotkania.Harry czujnie słuchał, aż kroki mężczyzny ucichły i odrzucił kołdrę na bok.Wstał z łóżkaenergicznie.Nienawidził kłamać, ale tym razem musiał to zrobić.Otworzył drzwiostrożnie, sztywniejąc, za każdym razem, kiedy zaskrzypiały.Rozejrzał się po korytarzuostrożnie, a potem z zadowolonym uśmieszkiem wyruszył na nowe łowy.Był w łóżku, śpiąc grzecznie, nim spotkanie na dole dobiegło końca.Rozdział VITom marszczył lekko brwi i z zastanowieniem przyglądał się wnętrzu swojej szafy, Poraz kolejny przerzucał ubrania z półki na półkę.- Harry? Widziałeś moją zieloną koszulę?- Nie. Padła niewyrazna odpowiedz od strony łóżka.- Albo tę niebieską?- Też nie. Odpowiedział Harry, zagrzebując się głębiej w ciepłą pościel.- Na pewno?  Harry prychnął coś spod kołdry i Tom odpuścił. Dobrze, tylko pytałem. Wziął z półki jakąś inną koszule i założył ją na siebie szybko. Zamierzasz dzisiajwstać?  Harry zamruczał coś niewyraznie.Tom pokręcił głową i usiadł na łóżku tużobok wzniesienia, które niewątpliwie było Harrym. yle się czujesz?- Nie. Odpowiedział Harry krótko.Kiedy Tom wsunął dłoń pod kołdrę uciekł przedjego dotykiem.- Jesteś na mnie zły?- Nie.Tom zagryzł wargę i zwalczył impuls, który kazał mu naciskać.Chłopak wydawał sięwybitnie nie w humorze.- Niech ci będzie. Powiedział miękko. Nie zapomnij dzisiaj zjeść śniadania. Dodał.Harry wyburczał coś ponownie. Zobaczymy się pózniej.Chciał pogłaskać Harry egopo głowie, ale chłopiec znowu cofnął się przed jego dotykiem.Tom wyszedł bez słowa.Po lekkim śniadaniu w ogóle wyszedł z kwatery.Harry odwrócił się i odrzucił nakrycie na bok.Opuścił uszka niezadowolony.Już tęskniłza Tomem, ale nadal był zły.Dlaczego to głupie spotkanie musi być gdzie indziej!Dlaczego nie tu!? Westchnął cierpiętniczo i zwlekł się z łóżka.Tom ostatnio miał corazwięcej spotkań i już nie miał czasu siąść z nim i pograć, albo pooglądać filmy, czy nawet porozmawiać.Dlaczego!? Dlaczego on mnie od siebie odpycha!? Zastanawiał się,wchodząc do wanny.Zanurzył się w ciepłej wodzie po sam nos.Czuł się bardzo samotny.Chciał być tak blisko Toma, jak to tylko możliwe, ale nie mógł, skoro Tom cały czasgdzieś wychodził.Prychnął pod wodą, obserwując, jak powietrze unosi się w górę, i tworzy na wodziepęcherzyki, które potem szybko pękają [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl
  • comp
    Strona startowa3.Longin Jan Okoń Longin Jan Okoń Trylogia Indiańska. Tom III Œladami Tecumseha[ebook] [PL] Lackey Mercedes Dixon Larry Trylogia wojen magow 1 Czarny Gryf103. Trylogia Mroczne Gniazdo 3 Troy Denning Wojna Rojow upload by herbatniqGwiezdne Wojny 116 Trylogia MROCZNE GNIAZDO Wladca dwumyslnych Denning Troy(1)Deveraux Jude Trylogia Panien Młodych z Nantucket 01 Prawdziwa miłoœćCooper Elspeth Trylogia Wild Hunt 01 Pieœni ZiemiStroud Jonathan Trylogia Bartimaeusa 01 Amulet z Samarkandy (z okładkš)032. A.C. Crispin Trylogia Hana Solo III Œwit rebeliiinwestor zewn VCLeżeńska Katarzyna Kamień w sercu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • konstruktor.keep.pl
  • Cytat

    Filozofia jest uprawą ducha. Cyceron
    A przecież wtedy (podczas rewolucji) ton nadawały miernoty, a nie porządni ludzie. Borys Pasternak
    Jak dużo trzeba wiedzieć, żeby się dowiedzieć jak mało się wie.
    Hic spinas colligit, ille rosas - ten zbiera kolce, a tamten róże.
    Gdyby na wielkim świecie zabrakło uśmiechu dziecka, byłoby ciemno i mroczno, ciemniej i mroczniej niż podczas nocy bezgwiezdnej i bezksiężycowej - mimo wszystkich słońc, gwiazd i sztucznych reflektorów. Ten jeden mały uśmiech rozwidnia życie. Julian Ejsmond (1892-1930)

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com