ebook; pobieranie; download; pdf; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Hipokryzja to wstydliwość łajdaka. Demostenes
Strona startowa sciaga (2) Osacz3ni Zimowy bal
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozsiadła się wygodnie, odchyliła głowę do tyłu i ześwistem wypuściła powietrze, jak gdyby wcześniej wstrzymywałaoddech.- Co tam się stało, do cholery? - zapytał Stride.Wyprostowała się, oparła łokcie o oparcie przedniego fotela ipowiedziała:311 - Brandtowi odbiło.- Co takiego?- Na oczach wszystkich rzucił się na Kathy Lassiter.- Nikt nie próbował go powstrzymać? Serena pokręciła głową.- Owszem, ja.Lassiter oznajmiła, że nic się nie stało, aleBrandt zachowywał się jak wariat.Kiedy wpadłam do sali, wy-skoczył z niej jak oparzony.- Widzieliśmy.Guppo pojechał za nim.Teitscher wciąż spoglądał na frontowe drzwi domu Soni Bezac.- Co spowodowało, że wpadł w szał?- Nie wiem.Od samego początku był podminowany.Nawet nachwilę nie spuszczał z oczu Lassiter.- A co z tobą? - wtrącił Stride.- Nic ci się nie stało?- Nie, nic.Ale wiesz, co należy robić, jak jesteś zdenerwowa-ny? No to wyobraz sobie, że wszyscy w sali są nadzy, a ty imkażesz zachować spokój.Nic z tego.Czują się nie tylko nadzy, alenaprawdę obnażeni.Stride mimo woli zachichotał.- Zboczeńcy - syknął Teitscher.- Myślisz, że właśnie Brandt jest tym, którego szukamy? - za-pytał Stride.- Mógł napadać na inne kobiety?- Nie wiem.Ale nie sądzę, żeby to był przypadek.Miałamwrażenie, że kieruje nim jakaś zapiekła uraza do Lassiter.- Do czegoś między nimi doszło?Serena pokręciła głową.- Nie, do niczego, i o to właśnie chodzi.Od chwili, kiedywszedł do  świątyni , był nastawiony przeciwko niej.Chyba ro-zumiesz, o co mi chodzi.Kierował się jakimiś pobudkami osobi-stymi.- Osobistymi? Mam rozumieć, że znali się wcześniej?- Na to wygląda.312 Teitscher zerknął na inspektora.- Co wiesz o tej Lassiter?- Nie za dużo - przyznał Stride, odczuwając złość na samegosiebie.- Jest prawniczką, zgadza się? - wtrąciła Serena.- Więc możejej kancelaria ma na swojej stronie internetowej jej życiorys.Stride chwycił laptopa, uruchomił przeszukiwanie sieci i pochwili wszedł na główną stronę kancelarii.Przeszedł do biografiiwspólników i po chwili na ekranie wyświetlił się uzupełnionyfotografią życiorys Lassiter zawierający krótkie omówienie jejdotychczasowej praktyki oraz najważniejsze osiągnięcia.Prze-biegł wzrokiem tekst i po chwili zaklął pod nosem, zatrzaskującwieko komputera.- Kathy Lassiter pracuje na zlecenie jako doradca prawny fir-my  Infloron Medical.- Myślisz, że to ona przed czasem zdradziła Brandtowi wynikopinii Urzędu do spraw %7ływności i Leków? - zapytała Serena.- Aon wykorzystał te informacje do zorganizowania spekulacji gieł-dowych?- Być może.Z drugiej strony to ona mogła go podkablowaćgiełdowej Komisji Bezpieczeństwa.Proutz z Chicago mówił, żepodjęli dochodzenie na podstawie anonimowego zgłoszenia.Teitscher zmarszczył brwi.- I co zamierzasz zrobić w tej sytuacji?- Zgarnąć Brandta - orzekł Stride.- Napadł na nią.Możemy towykorzystać, żeby go przetrzymać w areszcie.- Powinniśmy się jednak upewnić, że sieć ochrony Lassiter jestszczelna - powiedziała Serena.- Brandt może za nią pojechać, ajeśli to nie on jest poszukiwanym przez was gwałcicielem, będzie-cie już mieć dwóch łotrów mających ją na celowniku.313 Teitscher po raz kolejny obejrzał się na drzwi frontowe domuSoni.- Chyba jednak mamy kłopot.- Jaki kłopot? - zdziwił się Stride.- Lassiter nie wyszła ze spotkania.Serena pochyliła się jeszcze niżej między przednimi fotelami.- O czym wy mówicie? Powinna być przecież w pierwszejgrupie, która wyszła na ulicę.- Przyglądałem się uważnie - odparł Teitscher, kręcąc głową.-Lassiter na pewno w niej nie było.40.Sonia błyskawicznie otworzyła drzwi.Jej rude włosy, potargane izmierzwione, wyglądały jak plątanina śpiących czerwonych wężyoplatanych wokół głowy.Miała na sobie jedwabny szlafrok luznoprzewiązany w pasie.Pachniała seksem.- Czego tu jeszcze chcecie? Mało złego narobiliście?- Gdzie jest Kathy Lassiter? - zapytał ostro Stride.Wzruszyłaramionami.- Sami powinniście wiedzieć.To wy nas szpiegujecie.- Nadal musi być w środku - dodał Teitscher.Głębokie bruzdyna jego czole wyjątkowo się wygładziły, a rozbiegane oczka zwyrazną pogardą ześlizgiwały się ku wierzchołkowi długiegotrójkąta nagiej skóry odsłoniętej między połami szlafroka.Sonia obrzuciła go wyzywającym spojrzeniem.- Myślicie, że ją przywiązałam do łóżka czy co? Przykro mi,detektywie, ale już dawno wyszła.- Możemy sprawdzić dom? - odezwała się Serena.Sonia pogardliwie wydęła wargi i potrząsnąwszy głową, syknę-ła:314 - Możecie najwyżej sterczeć tu dalej i marznąć, jeśli tak sięwam podoba.- Soniu! - ofuknął ją Stride.- Och, mam to gdzieś.Proszę bardzo.- Otworzyła szerzejdrzwi i wpuściła ich do środka.Oprócz intensywnej woni perfum i potu Stride wyczuł w jejoddechu odór alkoholu.Wyraznie chwiała się na nogach.Nawetluzny jedwabny szlafrok nie ukrywał jej nabrzmiałych sutków.- Sprawdzę na górze - rzuciła Serena.Teitscher zatrzymał się na środku holu i w zakłopotaniu prze-stąpił z nogi na nogę, jakby się bał, że naniesie tu błota.Wybawiłgo od tego sygnał telefonu.Stride przyglądał się uważnie, jakczoło detektywa chmurzy się coraz bardziej w miarę wysłuchiwa-nia wiadomości.W końcu Abel bez słowa wyłączył aparat i zaci-snął pięści.- Dzwonił Guppo - powiedział.- Brandt przeskoczył skrzyżo-wanie na czerwonym świetle, a on utknął między innymi pojaz-dami i stracił go z oczu.- Cholera - syknął Stride.Sprawy wymykały się spod kontroli.Kiedy Teitscher wskazał kciukiem przez ramię frontowe drzwi,skinął głową i rzekł: - Tak, idz.Zaalarmuj patrole z Duluth i Supe-rior.Powiadom też drogówkę, na wypadek, gdyby pojawił się naautostradzie biegnącej na południe.Sierżant skinął głową i wyszedł.Stride zajrzał do tonącego w półmroku saloniku.Nikogo tamnie było.Sonia stanęła tuż za nim.- Mówiłam, że już dawno wyszła.- Ale nie odleciała, prawda? - rzucił ze złością.Wyminął ją i ruszył w drugi koniec domu.Ale w żadnych zpokojów na parterze, do których zaglądał, nie było nawet śladuLassiter.315 - Gdzie jest Delmar? - zapytał w końcu.- Zpi - odparła gospodyni.- Sam?Sonia prychnęła pogardliwie.- Być może Serena postanowiła go obudzić.Podejrzewam, żez nią nie potrzebowałby nawet viagry [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl
  • comp
    Strona startowaFforde Katie Powtórka z małżeństwaByatt Antonia Susan Opętanie(1)Roberts Nora MiłoÂść na zamówienie (Pokochać Jackie, OlÂśnienie)ryzyko kredytoweproblematyka (328 stron)Howe Katherine Zaginiona księga z Salem(2)Robbins Anthony ObudÂź w sobie Olbrzyma by www.nlp.end.plDavies Linda Diamentowa graMaurier Daphne du Niezłomna2 (40)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • remcia98.keep.pl
  • Cytat

    Filozofia jest uprawą ducha. Cyceron
    A przecież wtedy (podczas rewolucji) ton nadawały miernoty, a nie porządni ludzie. Borys Pasternak
    Jak dużo trzeba wiedzieć, żeby się dowiedzieć jak mało się wie.
    Hic spinas colligit, ille rosas - ten zbiera kolce, a tamten róże.
    Gdyby na wielkim świecie zabrakło uśmiechu dziecka, byłoby ciemno i mroczno, ciemniej i mroczniej niż podczas nocy bezgwiezdnej i bezksiężycowej - mimo wszystkich słońc, gwiazd i sztucznych reflektorów. Ten jeden mały uśmiech rozwidnia życie. Julian Ejsmond (1892-1930)

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com