ebook; pobieranie; download; pdf; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Hipokryzja to wstydliwość łajdaka. Demostenes
Strona startowa sciaga (2) Osacz3ni Zimowy bal
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Moje okulary& Coś się w nich poluzowało i cią-gle mi spadają na nos.Będę musiała oddać je do naprawy.- Wyglądasz tak ładnie.Poczuła się jak w niebie, ale nie chcąc, żeby widział, jakiewrażenie zrobiła na niej ta uwaga, szybko weszła do kuchni.- Przygotuję śniadanie.Pewnie jesteś głodny.SR - Prawdę mówiąc, jadłem już.- Jak to? Przecież nie ma jeszcze nawet szóstej, a dzisiajniedziela.Wzruszył ramionami.- Zawsze wstaję z kurami.- Nie mógł jej powiedzieć, żeprzesiedział prawie całą noc, zbyt pobudzony, żeby spać.Otwo-rzył szafkę i wyjął z niej patelenkę.- Nikki też już się obudziła.Bawi się u siebie lalkami.Miałem właśnie smażyć dla niej ja-jecznicę.Tobie też zrobić?- Nie, nie, dziękuję - powiedziała szybko.- Pozwól, to na-leży do mnie.- Sięgnęła po patelnię, ale odsunął ją spod jejręki.- Lubię pitrasić, kiedy mam na to czas.Wyjął z lodówki jajka, mleko i maselniczkę i zamknął drzwiłokciem.- Niedzielne śniadanie przygotowywałem zazwyczaj ja.Na-sza gosposia miała w niedzielę wychodne.- Zerknął na nią.-Ty też powinnaś wziąć sobie wolne.Mogę już przecież jakotako zająć się domem.Gdyby pozbył się jej na kilka godzin, udałoby mu się możestłumić w sobie pożądliwość.W jej obecności było to niemo-żliwe.Wczoraj wieczorem powiedziałem wszystko, co należałopowiedzieć, myślał, sięgając do szuflady po widelec.No, więcczemu pokazuje mi się rano bez okularów? Do licha! Gdyby jejnie znał, podejrzewałby, że próbuje go czarować.- Au! - Szuflada przycięła mu palec.Wyciągnął dłoń i po-machał nią, posykując i z trudem powstrzymując się przed tym,żeby głośno nie zakląć,- Lód, szybko! -Sara poderwała się z krzesła.- Co się stało, tatuś? - W drzwiach pojawiła się Nikki.SR - Nic.Przyciąłem sobie palec szufladą.- Dlaczego?Bo rzuciło mi się na mózg, pomyślał i zacisnął zęby.- Co dlaczego? Oj, zwyczajnie!- Musisz poprosić pannę Sarę, żeby pocałowała cię tam,gdzie boli.Zaraz ci się zrobi lepiej.Gdybym ją poprosił, żeby pocałowała mnie tam, gdzie na-prawdę powinna, byłoby ze mną jeszcze gorzej, pomyślał zezłością.Właśnie przez takie kretyńskie myśli nie wyspałem sięi jestem jak łamaga.Sara podała mu plastikowy woreczek z lodem.Owinął gosobie wokół palca.Szkoda, że nie gdzie indziej, zakpił z siebiew myślach.Przydałoby się.- Dziękuję - wymruczał i odwrócił się do wpatrzonej w nie-go Nikki.- Już dobrze.- Panna Sara i tak zrobiłaby to lepiej - stwierdziła poważniei zerknęła na swoją opiekunkę.- Ojejku! Nie masz okularów.- Tak.Założyłam szkła kontaktowe.- Co to są kły taktowe?Sara wybuchnęła śmiechem.- Nie kły, tylko szkła, soczewki, takie coś, co się zakładabezpośrednio na gałkę oczną,- Czy to cię boli?- Nie.Dopasowywał je lekarz, więc nie mogą boleć.- To dobrze, bo ładnie ci w nich.Wybierasz się do miasta?Sara zawahała się.- Zamierzałam pójść do kościoła.- A tatuś i ja też możemy? Kiedyś chodziliśmy do kościoła.Musiałam wkładać sukienkę.Ale dawno już nie byliśmy.Prawda, pomyślał z poczuciem winy.Przestał zaprowadzaćSR ją do kościoła, ponieważ nie mógł już znieść plotkarzy i wścib-skich oczu.Tak, ale teraz, kiedy się przeprowadzili, nie byłowymówki.Powinien znalezć dobry kościół i praktykować regu-larnie.Wyznanie było mu właściwie obojętne.Kościół, do któ-rego należała Sara, po prostu musiał być dobry.%7łyczyłby sobie,żeby Nikki wyrosła na kogoś takiego jak ona - na kobietęuprzejmą, pracowitą, życzliwą ludziom.A i tobie, stary koniu- myślał o sobie i o tym, co się z nim ostatnio działo - niezaszkodziłoby pokajać się trochę przed Bogiem.Poza tym wyj-ście z domu mogło mu zrobić jedynie dobrze.Unikanie Sarynie miało sensu.Doprowadzało go tylko do jeszcze większegorozdrażnienia.Odwinął opatrunek z palca.- Dobry pomysł z tym wyjazdem do kościoła - powiedział.- Oczywiście pod warunkiem, że nie przeszkadzałaby ci na-sza obecność.- Skądże znowu! Jak moglibyście przeszkadzać.Ogarnęła ją radość, ale i niepokój.O matko! Przecież wcalenie planowała wyjścia do kościoła.Wymyśliła to na poczeka-niu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl
  • comp
    Strona startowaWells Rebecca Ya Ya 02 Boskie sekrety siostrzanego stowarzyszenia ya yaCheyanne Young [Robin and Tyl A Little Like Fate (epub)Hobb Robin Czarodziejski Statek Tom.1Moore Robin Moskiewski łšcznik (2)Cialo obce Robin CookCook Robin Czynnik krytycznyRobin Cook Polisa œmierciChromosom 6 COOK ROBINKraszewski Józef Ignacy Wspomnienia z Wołynia, Polesia i LitwyWeatherly L. A. Anioł 02 Płomień Anioła
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • konstruktor.keep.pl
  • Cytat

    Filozofia jest uprawą ducha. Cyceron
    A przecież wtedy (podczas rewolucji) ton nadawały miernoty, a nie porządni ludzie. Borys Pasternak
    Jak dużo trzeba wiedzieć, żeby się dowiedzieć jak mało się wie.
    Hic spinas colligit, ille rosas - ten zbiera kolce, a tamten róże.
    Gdyby na wielkim świecie zabrakło uśmiechu dziecka, byłoby ciemno i mroczno, ciemniej i mroczniej niż podczas nocy bezgwiezdnej i bezksiężycowej - mimo wszystkich słońc, gwiazd i sztucznych reflektorów. Ten jeden mały uśmiech rozwidnia życie. Julian Ejsmond (1892-1930)

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com